W przestrzeni serca.

Często mówi się, że przemiana jaka ma zajść w naszej świadomości wymaga przejścia najkrótszej, a zarazem najdłuższej drogi jaka istnieje – z umysłu do serca. Z przekonania, że wszystko możemy pojąć swoim umysłem, z nieustannego analizowania rzeczywistości oraz oczekiwań, że życie będzie logiczne i poukładane do miejsca, gdzie kierujemy się intuicją, czuciem, pozwalamy, aby nasza wyższa świadomość nas prowadziła – zawierzamy jej. Ja przez wiele lat doświadczałam co to znaczy właśnie zawierzyć, pozwolić się prowadzić. Robiłam rzeczy, których kompletnie nie rozumiałam na poziomie umysły i nie miałam tak naprawdę pojęcia po co to robię. Dopiero z czasem mój umysł zdobywał wiedzę pozwalającą mu w pewnym sensie zrozumieć to co się dzieje. Kiedy poddawałam się intuicji zawsze wiedziałam gdzie kogoś dotknąć, co powiedzieć, a co przemilczeć. Moje ręcę bezbłędnie dotykały chorych miejsc, a ja zadawałam trafne pytania i proces uzdrawiania bardzo szybko płynął. Jak to jest możliwe? Po prostu na poziomie świadomości serca jesteśmy otwarci na informacje z pól energetycznych ludzi, miejsc, zwierząt etc. One dosłownie kontaktują się z naszym polem, dzięki czemu otrzymujemy informacje bezpośrednio, bez zapośredniczenia przez umysł. W ten sposób nie mamy do czynienia z interpretacją umysłu, jakąś opnią na dany temat, a docieramy do samej istoty danego problemu. Tylko jest jedno ale – nasz mózg potrzebuje przejść na fale alfa lub theta, czyli się wyciszyć. Jeżeli tego nie zrobimy to tak naprawdę może się nam wydawać, że robimy coś intuicyjnie, a to nasza głowa tak sprytnie podsuwa nam rozwiązania. Potrzebujemy się poddać, przestać myśleć, a zanużyć się głębiej w siebie. Tego może może się naprawdę nauczyć każdy – potrzebna jest jedynie chęć i gotowość przyjęcia tego co się pojawia. A w tej przestrzeni zawsze pojawia się prawda – na szczęście taka jej część, którą jesteśmy w stanie w danym momencie pojąć i unieść 😉

Uczucia, emocje w przetrzeni serca.

      Emocje niosą w sobie zawsze bardzo ważne informacje, bez nich nie wiedzielibyśmy często, czy to co się wydarza jest dla nas dobre, czy też niekoniecznie. Na przykład złość pomaga nam chronić nasze granice, a radość informuje, że to co się wydarza jest dla nas ważne i dobre. Z drugiej strony to właśnie emocje puszczone totalnie samopas mogą zniszczyć nam życie. W takim sensie jest z nimi podobnie jak z umysłem – są nam niezbędne do życia, ale kiedy przejmują całkowitą kontrolę nad naszym życiem mogą zamienić je w piekło. Na poziomie czakry serca doświadczamy tzw. wyższych emocji, takich jak radość, wdzięczność, miłość, współczucie. Pozwalając sobie doświadczać ich wznosimy się na wyższe wibracje, dzięki czemu nasze ogóle samopoczucie się poprawia i po prostu jest nam dobrze w życiu. Nie wymaga to wielkich zabiegów, czasem wystarczy coś po prostu puścić, uśmiechnąć się do siebie, czy też do innej osoby, a przestrzeń serca się otwiera i zaczyna się zadziewać prawdziwa magia. Zwykły dzień staje się pięknym dniem wypełnionym cudami, małymi zdarzeniami, które płyną w pełnej synchroni z tym co jest najlepsze dla nas i dla wszechświata. Bo serce otwierając nas na miłość, uczy nas, że tak naprawdę wszyscy jesteśmy ze sobą połączeni i możemy ze sobą harmonijnie współistnieć kiedy tylko otworzymy się, pozwolimy, aby rzeczy działy się jakby przez nas, nie trzymamy niczego tak sztywno w swoich rękach. Pozwalamy sobie na przepływ, na płynięcie z nurtem życia. To może być przerażające, czasem możemy się w tym wszystkim pogubić, ale droga jakimś cudem zawsze nas odnajdzie. A każdy błąd będzie częścią większej układanki, ponieważ w tej przestrzeni nie ma tak naprawdę błędów, jest po prostu kolejna lekcja, którą potrzebujemy odbyć, aby wszystkie poziomy naszej świadomości są ze sobą synchronizowały. Czasem kiedy jesteśmy tak bardzo zanurzeni w codzienność trudno jest złapać połączenie z tą falą, ponieważ życie zabiera nas w inne miejsca, nie zawsze „wysokowibracyjne”, bo trzeba zarobić pieniądze, zrobić jedzenie, umyć toaletę. Tak naprawdę cała zabawa polega na połączeniu tej codzienności z tym co jest jakoś dla nas wyjątkowe, świętę – żeby każda chwila stała się unią obecności i działania, tego co żeńskie i tego co męskie, światła i ciemności, umysłu i serca. Ale to już jest zupełnie inna opowieść.